Nie ważne ile jest dni w twoim życiu.
Ważne ile jest życia w twoich dniach.
Kiedyś zastanawiałam się,
co tak naprawdę kieruje naszym życiem. Przeznaczenie, czy my sami. Było to dla
mnie ważne, bo chciałam wiedzieć, co jest odpowiedzialne za moją śmierć. Jeśli
przeznaczenie naprawdę istniało i miało dla ludzi od samego początku jakiś plan,
to, dlaczego było tak niesprawiedliwe wobec mnie? Miałam dopiero dwadzieścia
lat, właśnie zaczynałam na nowo poznawać świat, odkrywać swoją dorosłą drogę, a
los, nie pytając mnie o zdanie zdecydował się skrócić o całe lata świetlne mój
życiowy bieg. Wypełnił moje dni bólem, bezsilnością i smutkiem w oczach
najbliższych.
Jeśli jednak ludzie mieli
jakiś wpływ na swoje życie i mogli samodzielnie o sobie decydować, to, co
mogłabym zrobić by wydłużyć mój tor? Bym jutro też mogła się obudzić? By
istniały dla mnie słowa „za tydzień”, „za miesiąc”, „za rok”.
Niczego więcej nie
pragnęłam. Chciałam tylko żyć.
Ale wiem, że życzenia się
nie spełniają, sny nie urzeczywistniają, a pobożne prośby nie przynoszą ulgi.
Więc co innego mogłam zrobić? Pogodziłam się ze
śmiercią. Z tym, że nie skończę studiów, nie zwiedzę Hiszpanii, nie wyjdę za
mąż, nie będę miała dzieci. Nie było łatwo, musiałam samej sobie udzielić zgody
na śmierć, ale chcąc przetrwać te ostatnie dni z wewnętrznym spokojem, nie
miałam innego wyjścia.
Przestałam czekać na cud. I przestałam obwiniać los, za to jak niesprawiedliwie mnie potraktował.
Przestałam czekać na cud. I przestałam obwiniać los, za to jak niesprawiedliwie mnie potraktował.
A wtedy pojawiłeś się ty.
Podoba mi się prolog. Wprowadza nas w historię, ale nie opowiada zbyt wiele. Wprowadziłaś przez te kilkanaście linijek tajemniczy, smutny i melancholijny klimat, w którym bohaterka w końcu zgadza się na to, aby umrzeć. A końcówka zdecydowanie przerwała jej myśli, powodując, że ja na przykład zaczęłam się zastanawiać co będzie dalej? kim jest ten tajemniczy chłopak? Wspaniale się zaczyna i nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału!
OdpowiedzUsuńTło jest bardzo ładne, ale źle się czyta. Biały kolor razi strasznie po oczach...
Życzę Ci dużo weny i zapraszam do mnie,
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
O jesteś... cudowny prolog. Nie mówi zbyt wiele, ale takie początki właśnie lubię. Takie smutne, melancholijne... Czekam na pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/
Lubię takie wstępy w historię, i czekam na dalsze rozdziały!
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie,
http://druga-szansa-od-zycia.blogspot.com/ :)
Jeju, jak... nostalgicznie. Ale ja lubię tego typu opowiadania. Widać, że lubisz pisać i świetnie idzie Ci opisywanie uczuć. Rzadko kiedy spotyka się takich autorów jak Ty. Czekam na kolejną notkę, a tym czasem zapraszam do mnie http://nadziejakrwawi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy prolog. Trochę nostalgiczny, ale jednocześnie dający nadzieję. Podoba mi się, zaintrygowałaś mnie tym krótkim wstępem. Jestem ciekawa, jak rozwinie się ta historia. Czekam na pierwszy rozdział i życzę masę weny!
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
W wolnej chwili zapraszam do siebie: Your perfect imperfections
Na prawdę wciągający prolog. Hmm... jak bohaterka może się wypowiadać skoro umarła? może ta śmierć to jakaś przenośnia do bólu i cierpienia? Może to jakaś choroba? Ten tekst wywołuje we mnie mnóstwo emocji i w mojej głowie pojawia się kilkanaście rożnych wyjaśnień co do tego prologu.
OdpowiedzUsuńA ten tajemniczy "ty"? Moja ciekawość musi zostać zaspokojona bo cię będę dręczyć, dlatego czekam na pierwszy rozdział z niecierpliwością. :)
Pozdrawiam
Aurelia
W wolnej chwili zapraszam do siebie : http://it-had-to-be-you-liz.blogspot.com/
Czekam na pierwszy rozdział <3
OdpowiedzUsuńJest wiele rodzajów miłości, ale najgorszym jest ta nieodwzajemniona. Kiedy kochasz kogoś całym sercem, a on ma Cię po prostu w dupie, wtedy cierpisz najbardziej. Boli Cię fakt, że osoba, o której ciągle myślisz nie zauważa Cię, a nawet unika. Sprawia Ci ból, choć nawet o tym nie wie…
W każdym wieku można pokochać i zostać odrzuconym... Miłość nie ma granic... Jest wieczna i potężna... Nieprzewidywalna i najczęściej nieobliczalna… Nie wiesz, kiedy przyjdzie do Ciebie i uwięzi Twoje serce... Bo nie da się jej zamówić czy odmówić… Przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie… A wtedy poczujesz tak zwane motylki w brzuchu, a na Twojej twarzy zacznie pojawiać się uśmiech z każdą kolejną myślą związaną z nim… Będziesz czuć się zazdrosna widząc go z inną i wciąż zadawać sobie pytanie, dlaczego to ty nie jesteś na jej miejscu… Będziesz cierpieć, bo to nie Ciebie będzie całował, przytulał i troszczył się, bo nie o Tobie będzie wciąż myślał, to nie ty będziesz centrum jego świata…
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiadomo jak bardzo byś chciała, żeby Cię zauważył to i tak tego nie zrobi, bo nic dla niego nie znaczysz... Jesteś po porostu kolejną , nic nie znaczącą osobą. Nie jesteś mu do niczego potrzebna, bo nie jesteś jak te wszystkie dziewczyny w krótkich spódniczkach i z wielkimi dekoltami, które są gotowe poświęcić wszystko by być zauważonymi…
„Spojrzeliśmy na siebie, szukając słów, które nie istniały” ~ Carlos Ruiz Zafón
http://my-name-is-memory.blogspot.com/
Początek prologu sugeruje, że narratorka już nie żyje, natomiast w zakończeniu narratorka pisze (mówi), że pozostały jej ostatnie dni życia. Coś co wygląda na brak konsekwencji, jest pewnie tylko niezamierzonym błędem.
OdpowiedzUsuńPo prologu mogę się domyślać, że główną bohaterką będzie chora dziewczyna w której (z wzajemnością) zakocha się jakiś amant. Ostatnio sporo pisze się i kręci w tej tematyce, więc jeśli nie wymyślisz nic oryginalnego wyjdzie z tego kalka.
Pozdrawiam,
Mandragora